„Widzę więzienie tak, jak chcę, różane dni,
co przeminęły, żeby ukazać we mnie dwoje obcych
na ławce w parku. Przymykam oczy:
jak szeroka jest ziemia, jak piękna jest ziemia
widziana przez ucho igielne”
Mahmud Darwisz
Nazywają go ‘Murem Wstydu’. Ci, którzy zostali po drugiej stronie, odgrodzeni, co nie mogą już wrócić. Bo ci, którzy go zbudowali nie nazywają go w ogóle i raczej nie lubią o nim mówić. Nie ma na nim malowideł, sloganów, murali. Nie można go dotknąć, poczuć, zawiesić wstążki bądź wetknąć kartki z życzeniem. Nie można kopnąć, obrzucić kamieniami, obsikać. Trudno nawet zrobić sobie z nim efektowne zdjęcie. Nie przyjeżdża pod niego Banksy, nie śpiewa o nim U2 ani Pink Floyd. Ja pierwszy raz zobaczyłem go na google maps. Przesuwałem niekończące się pustynne przestrzenie i śledziłem przebieg jego linii wyznaczonej murami i koralikami wojskowych baz. Z lotu wirtualnego ptaka wygląda pięknie. Jak precyzyjny rysunek techniczny, albo litografia. Tak, gigantyczna litografia, wyrysowana w saharyjskim krajobrazie za pomocą buldożerów. Czasami przypomina też jakieś abstrakcyjne dzieło przybyszów z innych planet, jak kręgi w zbożu, tylko, że na pustyni. Bo trudno sobie wyobrazić, że zbudował go człowiek. Dzieło (militarnej) sztuki w skali hipermakro.
Nie cały teren Sahary Zachodniej znalazł się za marokańskim „Murem Wstydu”. Na zachód od muru znalazły się Terytoria Okupowane. Tak mówią o nich Saharyjczycy. Marokańczycy wolą termin Prowincje Południowe, albo Sahara Marokańska. Mieszkają na nich ludzie, którym ukradziono ich kraj. Ludzie bez państwa. Ludzie w nieswoim państwie choć na swojej ziemi. Tereny na wschód od muru Saharyjczycy nazywają Terytoriami Wyzwolonymi, Zonas Liberadas. Marokańczycy nie mają na nie określenia. Choć królewskie wojska, skryte za murem, nie kontrolują tego obszaru, każda marokańska mapa pokaże, że jest to część Królestwa. Terytoria Wyzwolone, mniej więcej trzecia część pierwotnych terenów Sahary Zachodniej, znajdują się pod administracją Frontu POLISARIO. Żaden marokański żołnierz nie odważy się wejść na ten obszar. Tu królują saharyjskie landrovery, przemierzające otchłanie piachu. Bo Terytoria Wyzwolone to ziemia bez ludzi. Pusta, prawie niezamieszkana, bez miast, bez dróg, odcięta murem od reszty kraju. Ale należąca do nich. Jest jeszcze trzecia część Sahary, tam gdzie mieszka połowa jej obywateli, tworząc jedyną w swoim rodzaju strukturę społeczno-polityczną. Państwo bez ziemi. Państwo na wygnaniu, tuż za granicą swojego kraju, zawieszone w niebycie, nicości, niepamięci, pomiędzy wojną a pokojem. Saharyjczycy mówią o nich „Obozy Godności”. Marokańczycy twierdzą, że mieszkający tam ludzie są więzieni przez Algierię.
Swe obozy ponazywali tak jak miasta z których musieli uciekać przed marokańską inwazją. Setki kilometrów na wschód, pośród piasków algierskiej hammady jest inne El Aaiun, inna Smara, inna Dakhla, inny Awserd i Bujdur. Mieszka w nich od 40 lat 200.000 saharyjskich uchodźców. Od domu oddziela ich mur przy którym te w Berlinie czy Izraelu można nazwać niewinnymi zabawkami. Bo mur marokański ma 2.700 km długości. 160.000 żołnierzy. 10.000.000 min lądowych. I oddziela pustynię od pustyni.
W 2014r zaintrygowany zdjęciem na które trafiłem w internecie postanowiłem pojechać do obozów Frontu POLISARIO. Udało się. Przez kilka tygodni odwiedziłem wszystkie pięć obozów. Wraz z partyzantami Frontu pojechałem także na Terytoria Wyzwolone. By zobaczyć „Mur Wstydu” i największe na świecie pola minowe. Do obozów wróciłem jeszcze dwukrotnie. W kwietniu udałem się na drugą stronę muru, do okupowanej stolicy Sahary Zachodniej, El Aaiun. Nawiązawszy kontakty z aktywistami Frontu udało mi się być w El Aaiun ponad dwa tygodnie, spotykając się z saharyjskimi działaczami, będąc świadkiem brutalnie rozpędzanych demonstracji i bezpardonowego łamania praw człowieka. Podczas mojej wizyty policja marokańska nie wpuściła, aresztowała bądź deportowała z miasta ponad 40 obcokrajowców. W końcu sam trafiłem na marokański komisariat.
‘Wszystkie Ziarna Piasku’ to podróż na teren Sahary Zachodniej – ostatniej afrykańskiej kolonii. To podróż do nieistniejącego kraju – Saharyjskiej Arabskiej Republiki Demokratycznej – zawieszonego w niebycie pośród otchłani saharyjskiej hammady. To spotkanie z ludźmi Sahrawi, mieszkającymi od 40 lat w obozach uchodźców oraz ich rodzinami żyjącymi pod brutalną okupacją sąsiedniego kraju, Maroka. To historia zapomnianej wojny, największego na świecie muru oddzielającego dwa narody oraz mrocznej strony Maroka, kraju, który kojarzy nam się jedynie z kolorowymi targowiskami, pięknymi zabytkami i beztroskimi, egzotycznymi wakacjami. To opowieść o miejscu gdzie słowo ‘tymczasowy’ nabiera przerażającego wymiaru.